Bry, ostatnio miałem możliwość sprawdzić się w strzelectwie laserowym dla niewidomych.
Jeśli bym miał to do czegoś porównać, to do takiego screaming strike, gdzie teoretycznie łatwo się gra, ale żeby być najlepszym, to już trzeba się postarać.
Strzelectwo laserowe jest właśnie takie proste, przyjemne, bym rzekł, że dobre do piwa.
Podchodzimy na 2 i pół metra do tarczy, zakładamy słuchawki, w ręku trzymamy pistolet i musimy wycelować nim w środek tarczy.
Tarcza ma narysowane okręgi, czym bliżej jest dany okrąg środka tarczy, tym wyższy dźwięk w słuchawkach słyszymy, trudność polega na tym, że jak minimalnie ruszymy ręką, to już celujemy np. nie w 10 punktów na środku tarczy, a w 8.
Jeśli ktoś będzie miał możliwość się pobawić w to, to zachęcam, taka niewymagająca rozrywka, w Polsce jakieś zawody chyba nawet w to organizują, pogooglujcie.
Jest to co innego niż strzelectwo pneumatyczne, w pneumatycznym strzelamy, mamy odrzut, cięższą broń i drogą zabawę, bo wszystko kosztuje kilka ładnych tysięcy, ale tego też spróbuję prawdopodobnie niedługo.
W strzelectwie pneumatycznym są normalnie organizowane mistrzostwa świata, strzelectwo laserowe jest chyba tylko rozgrywane w Polsce i Czechach, ale pewien nie jestem.
Kategorie
6 odpowiedzi na “coś dla fanów screaming strike, w realu.”
Ale to musi wkurzać jak ta ręka zadrży i znowu obok. Pneumatyczne już w ogóle musi robić wrażenie.
Mnie to jakoś nie irytowało, pneumatyczne podobno na prawdę jest ciekawe, tylko jak pisałem, jest to dosyć droga zabawa, no i trzeba mieć cały czas jakiegoś asystenta, który nakieruje cię na tarczę, np. na zawodach są tarcze blisko siebie, więc przez przypadek byś mógł wykryć dźwiękiem inną tarczę i tam trafić.
Z jakiegoś doświadczenia wiem, że nie jest to takie proste, może pomagać słuch apsolutny w rozpoznaniu tego dźwięku, który jest środkiem tarczy, ale nad ruchem ręki trzeba po pracować, zwłaszcza,że takie zawody sąrozgrywane też w biatlonie, tu jest sprawa jeszcze trudniejsza bo dochodzi zmęczenie biegiem na nartach.
W pneumatycznym przede wszystkim minimalny, ale jest odrzut, broń też kilka kilo waży, no i oddajesz z 30 strzałów, więc mięśnie też zaczynają się męczyć. Na pewno żeby wymiatać trzeba sporo ćwiczyć.
Ja niestety, jak miałam okazję spróbować, to widziałam jakąś zepsutą wersję. W sensie jasne, mogłabym pomyśleć, że nie uiem, ale wyglądało to tak, jakby miało to jakieś opóźnienie, bo najpierw ja ruszyłam ręką, a potem on sobie przejeżdżałty mdźwiękiem po tarczy, jakby dopiero musięprzypomniało, że coś sięwydarzyło. Byłydwa rodzaje broni, drugą stzelało sięlepiej, jakośto lepiej reagowało, ale chciałabym kiedyś spróbować w jakichś normalniejszych warunkach
Baaardzoo lubię ten rodzaj aktywności.